Z kolei Giza przybyła w to miejsce nie dla walorów estetycznych widoku z tego podobno najwyższego punktu obserwacyjnego w całej tej dolinie, ale dla samego faktu, że było z niego widać wiele. Chciała się po prostu zorientować czy w okolicy nie dzieje się coś interesującego, przy czym warto by być, bo może to zaowocować zdobyciem paru wartościowych informacji, a jak wiadomo – wartość informacji potrafi być naprawdę wysoka, jeśli tylko potrafi się nią odpowiednio zarządzić.
Jednak jeszcze nim wdrapała się na sam szczyt turni, zdała sobie sprawę, że ktoś ją ‘ubiegł’ – do jej nosa dobiegł zapach skał oraz świeżej wiosennej trawy, który był charakterystyczny dla lwów z Zachodu. O proszę, z tego, co słyszała to raczej dość nieliczne stado, co sprawiało, że raczej ciężko jest natknąć się na któregoś z jego członków. Przez chwilę zastanawiała się nad rezygnacją z wchodzenia na turnię skoro już ktoś tam był, ale w końcu stwierdziła, że nie zaszkodzi jej spotkać jednego z Zachodnich. To może być nawet całkiem zabawne spotkanie.
Ciemna wspięła się więc na sam szczyt, gdzie dojrzała odwróconą do niej plecami jasną lwicę, wpatrzoną w zapierającą dech w piersiach panoramę poniżej. Z racji, że w tej chwili Giza znajdowała się pod wiatr, wątpiła by tamta ją wyczuła. Raczej też nie usłyszała, bo lwica poruszała się niemal bezszelestnie w trakcie swojej wspinaczki.
[b]– Piękny widok, ale jak łatwo byłoby stąd spaść, nieprawdaż, Zachodnia?[/b] – odezwała się swoim melodyjnym głosem, przekrzywiając przy tym głowę lekko na prawą stronę, zatrzymując się w dość niewielkiej odległości od nieznajomej. Wprawdzie Giza nie należała do tych, co by byli zdolni kogoś z zimną krwią zepchnąć – o ile by ów ktoś wcześniej mocno nie zalazł jej za skórę, bo wtedy zrobiłaby to z wielką satysfakcją – ale nie mogła się powstrzymać przed rzuceniem tej drobnej uwagi w tym momencie.
Oczywiście, nie rozpoznała w niej nikogo znajomego. Sama już od dawna nie myślała o swojej ‘zaginionej’ siostrze, nie sądząc by miała ją kiedykolwiek jeszcze spotkać. Minęło w końcu tyle lat…