Alistair raźnym krokiem przemierzał sawannę, skrzącą się w tej chwili od roślinności i wszelkiego kwiecia dzięki porze mokrej. Taki widok nie tylko cieszył oczy, ale też zwiastował, że najprawdopodobniej nie powinno tu być teraz trudno o jakąś zwierzynę. Lew właśnie w tym celu tu dziś przybył – by upolować sobie coś do przekąszenia, gdyż i jemu w końcu głód zaczął wdawać się na tyle we znaki, że dalsze zwlekanie zakrawało by już na głupotę. W porze suchej najpewniej udałby się nad wodopój, jak większość, ale skoro pora mokra wciąż trwała w najlepsze, to postanowił spróbować swojego szczęścia właśnie na tej trawiastej równinie.
Jasnogrzywy rozglądał się uważnie wokół w poszukiwaniu jakichś stworzeń nadających się do spożycia, którym byłby w stanie podołać w pojedynkę. Nie zapominał także o smakowaniu powietrza, celem wyłapania jakichś interesujących zapachów, wszak jeśli czegoś nie widzi to wcale nie oznacza, że tego gdzieś w pobliżu nie ma, prawda?